chrupią owies, a z głębi siana coraz wyżej i wyżej wypływa i ogarnia wszystko rozmamłany śpioch.<br> Poddawałem się temu śpiochowi, szepcząc do siebie cichutko: - Chytry, Chytreńki.<br> W tym czasie z Jaśkiem widywałem się rzadko.<br> Chór miał się zebrać dopiero pod jesień, w niedzielę zaś nie mogliśmy się zdybać, gdyż ja od dziecka chodziłem na prymarię, a on na sumę.<br> Czasem tylko w niedzielne popołudnie spotykaliśmy się nad rzeką.<br> Wtedy, trzymając w jednej ręce związane paskiem łachy, przepływałem do niego, siedzącego na wysokim brzegu.<br> Zdarzało się, że przy Jaśku siedziała wdówka.<br> W trójkę, pogryzając jabłka lub upieczony przez wdówkę placek ze śliwkami, rozmawialiśmy