Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
drugiego mieszkańca tej ziemi bezrobotnych. Nie wypychała ich z domów nadzieja zarobku czy pracy - wychodzili tylko po to, żeby kolejny dzień się w końcu rozpoczął i nabrał identycznego rytmu z wszystkimi wcześniejszymi dniami i miesiącami. To był rytuał. Snuli się gdzieś bez jasnego celu. Przysiadali na ławkach, krążyli po ulicy, od niechcenia prosząc o pożyczkę, rozmawiali w bramach, wystawali przed sklepami, po czym, przydeptując peta, ruszali dalej. A to odlać się za murek, a to do następnego sklepu, a to do parku, też na ławeczkę. Zygmunta to włóczenie się zawsze kierowało w stronę "Kolorowej". Nie było dnia, żeby nie spotkał w restauracji
drugiego mieszkańca tej ziemi bezrobotnych. Nie wypychała ich z domów nadzieja zarobku czy pracy - wychodzili tylko po to, żeby kolejny dzień się w końcu rozpoczął i nabrał identycznego rytmu z wszystkimi wcześniejszymi dniami i miesiącami. To był rytuał. Snuli się gdzieś bez jasnego celu. Przysiadali na ławkach, krążyli po ulicy, od niechcenia prosząc o pożyczkę, rozmawiali w bramach, wystawali przed sklepami, po czym, przydeptując peta, ruszali dalej. A to odlać się za murek, a to do następnego sklepu, a to do parku, też na ławeczkę. Zygmunta to włóczenie się zawsze kierowało w stronę "Kolorowej". Nie było dnia, żeby nie spotkał w restauracji
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego