pani niewiasta, co życie zna. Uczona, przystępna.<br>- Czym się pan kłopocze, panie Mielczarek?<br>- Ziemię dali, nie powiem. Znaczy się, my tera gospodarze, nie dworusy?<br>- Chyba tak - przytaknęła.<br>- I to, co zbierzem, nasze? Całkiem, dla kużdego?<br>- Chyba tak. Najwyżej podatek zapłacicie. Dziedzica także obowiązywał, przed wojną był niemały.<br>- Podatek? Od początku, od zaraz?<br>- Może nie. Może w przyszłym roku? Nie wiem. Będzie pismo.<br>- A chto i czym zbierze? Bo kunie, maszyny dla kogój się ostaną?<br>- Nie wiem. - Była szczerze zakłopotana. - Ten ostatni raz chyba zbierzecie jak dotąd i podzielicie się potem? Ile komu, ile czego?<br>- Ani mowy. Ja nikomu usługiwał nie będe.<br>- Może