Typ tekstu: Książka
Autor: Kruszyński Zbigniew
Tytuł: Na lądach i morzach
Rok wydania: 1999
Rok powstania: 1998
dbało, żeby piętra nie były koedukacyjne, tak że sąsiadowaliśmy niezupełnie legalnie, nie z naszej winy. Wieczorem na ogół jeździliśmy do Rynku, rozchybotanym tramwajem, omijając oddany do remontu most Cesarsko-Grunwaldzki. W oczy raziło słońce zachodzące gdzieś za kościołem Panny na Piasku, łabędzie się zahaczały, a mijany po lewej Urząd Wojewódzki odbijał się w wodzie regularnym łukiem, wygiętym przeciwnie niż zakole, tak że nurt chociaż główny, jednak był wzięty w nawias.
Po praktyce wyjechałam do domu. Zostawiłam mu adres. Pierwszy list przyszedł gdzieś po tygodniu. Jan mnie pozdrawiał. Nie odpisałam. Potem przyszła kartka, nie pamiętam motywu, ale niewykluczone, że z zegarem, choćby ratuszowym
dbało, żeby piętra nie były koedukacyjne, tak że sąsiadowaliśmy niezupełnie legalnie, nie z naszej winy. Wieczorem na ogół jeździliśmy do Rynku, rozchybotanym tramwajem, omijając oddany do remontu most Cesarsko-Grunwaldzki. W oczy raziło słońce zachodzące gdzieś za kościołem Panny na Piasku, łabędzie się zahaczały, a mijany po lewej Urząd Wojewódzki odbijał się w wodzie regularnym łukiem, wygiętym przeciwnie niż zakole, tak że nurt chociaż główny, jednak był wzięty w nawias.<br>Po praktyce wyjechałam do domu. Zostawiłam mu adres. Pierwszy list przyszedł gdzieś po tygodniu. Jan mnie pozdrawiał. Nie odpisałam. Potem przyszła kartka, nie pamiętam motywu, ale niewykluczone, że z zegarem, choćby ratuszowym
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego