zniechęcającego się, zapominającego o całej sprawie. Ot, klasyczny słomiany ogień. Byłem wściekły.<br>- A co to, to nie! - zaprotestowałem. - Mój ojciec jest stary i nie może długo czekać. Gdyby śmierć biskupa Horzelińskiego wszystko załatwiała, już by mnie o tym powiadomił. Oczywiście, że czyni ona sytuację mniej drażliwą, ale automatycznie niczego nie odblokowuje. Pan wie, z jaką łatwością w każdej kurii byłe polecenie, byle rozkaz, raz wydany, kamienieje w tradycję. Nie można więc odstępować: Nie mówiąc już o tym, że - jak to zresztą pan mi sam uprzytomnił byłoby rzeczą niewłaściwą zabierać się z Rzymu nie czekając na odpowiedź monsignora Rigaud. Niewłaściwą, bo lekceważącą