wersalkę klapnąć jak u siebie, a ja przez sam kontrast z jej tu zadomowieniem poczułem się nagle straszliwie zbędny. A w dodatku skończyła się płyta, urwał jazz i zrobiło się nieprzyjemnie cicho.<br>- Pójdę już.<br>Zgasiłem papierosa, wstałem, gestem dłoni pożegnałem pieguskę; Milena nie zatrzymuje mnie, w milczeniu odprowadza do przedpokoju, odciąga rygiel zamka.<br>- Oddałem ci płytę? - ni to pytam, ni stwierdzam bez sensu, jakbym przypominał, że tylko po to tu przyszedłem.<br>- Jasne, położyłeś tu.<br>Pokazuje niski stolik przy wieszaku, gdzie leży Melania; rzeczywiście, do pokoju wchodziłem bez płyty.<br>Otwierałem drzwi, a przynajmniej już miałem dłoń na klamce, gdy nieoczekiwanie przytuliła się