zniknął "Cepelin", bez śladu rozpłynęli się ludzie, umilkł gwar pabu, światła wszystkie pogasły... Błękit...<br>Zygmunta wessało oko Ewy. Nie wpadł jej w oko, tylko wpadł jej do oka. Dosłownie. Tęczówka otwarła swą wilgotną otchłań. Zygmunt, wchłonięty przez gorącą, bezbrzeżną niebieskość, zaczął powoli opadać na dno źrenicy. Cisza, tylko gdzieś w oddali słychać było delikatny szum, podobny do tego, gdy się muszlę do ucha przykłada. Po chwili błękit zmienił się w niebieskość, by po niej przejść w ciemny granat zmieszany z fioletem, a wokół zaroiło się od jasnych, pulsujących punkcików, coś jakby iskier migoczących żółtym blaskiem. Zygmunt ostrożnie przepływał między nimi, a