tkwił przy szparze w deskach, nie śmiąc głębiej odetchnąć.<br>Człowiek w wiatrówce wychylił się zza węgła, rozejrzał ostrożnie, a gdy nabrał pewności, że nikt go nie obserwuje, zaczął się skradać ku werandzie. Przy schodkach przystanął jeszcze raz...<br>Było cicho, tak cicho, że Mandżaro słyszał pobrzękiwanie naczyń w kuchni i własny oddech. Czas zatrzymał się w miejscu. Postać stojącego przy schodach człowieka zakrzepła w bezruchu... Wtem granatowa wiatrówka mignęła na tle ściany domu i nagle znikła na werandzie. Stało się to tak szybko, że Mandżaro przez chwilę trwał na miejscu jak zaczarowany. Gdy pojął, co się stało, wyprysnął z szopy, pędem przemierzył