I już wanna jest trumną - leżę w niej cała w bieli, w kwiatach, w blasku świec, w kadzidłach, grzmią organy... nie! wiolonczela, jakieś rzewne adagio... Jak na ślubie. Grześ klęczy przy trumnie, trzyma mnie za martwą rękę, szlocha, "Ewo - Ewo - ". Śmiać mi się chce i płakać. Bo nie da się odegnać myśli, że umrę, że miłość nasza skończy się na cmentarzu. <br> Wczoraj był u mnie. Dobrze nam jest ze sobą! Tego nie sposób wyrazić. Nie znajduję na to słów. Dlaczego jedno wytarte słowo określa zarówno to, co jest między mną i Grzesiem, jak i na przykład "zabawy" na prywatkach, gdzie każdy