Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
zabawkę jaką trzeba by mu sporządzić. Coś wymyślimy.
- Takie dwuletnie dzieciaki już szczebioczą, a ten wciąż milczy.
- Do kogo ma mówić? Prawie stale jest sam. Jak ona go nazywa?
- Wołodieńka.
Przyglądały się chłopaczkowi, który wcale nie był chudy, miał pulchne rączki, pyzate liczko i mądre oczy. Przez uchylone okna nadleciał odgłos szybkich, dźwięcznych uderzeń w szynę.
- Dzwonią do roboty - powiedziała Jaśka.
- Już rąk i nóg nie czuję, Chrystusie Nazareński - westchnęła Ziuta i pociągnęła z flaszki.
- Zostaw ten odikałon!... Bierz rękawice. Chodźmy.
- Spójrz tylko, jak schudłam! - powiedziała Ziuta. - Spadło tu ze mnie sześćdziesiąt kilo. Dosłownie połowę tego, co kiedyś ważyłam.
Obie podawały
zabawkę jaką trzeba by mu sporządzić. Coś wymyślimy.<br>- Takie dwuletnie dzieciaki już szczebioczą, a ten wciąż milczy.<br>- Do kogo ma mówić? Prawie stale jest sam. Jak ona go nazywa?<br>- Wołodieńka.<br>Przyglądały się chłopaczkowi, który wcale nie był chudy, miał pulchne rączki, pyzate liczko i mądre oczy. Przez uchylone okna nadleciał odgłos szybkich, dźwięcznych uderzeń w szynę.<br>- Dzwonią do roboty - powiedziała Jaśka.<br>- Już rąk i nóg nie czuję, Chrystusie Nazareński - westchnęła Ziuta i pociągnęła z flaszki.<br>- Zostaw ten &lt;orig&gt;odikałon&lt;/&gt;!... Bierz rękawice. Chodźmy.<br>- Spójrz tylko, jak schudłam! - powiedziała Ziuta. - Spadło tu ze mnie sześćdziesiąt kilo. Dosłownie połowę tego, co kiedyś ważyłam.<br>Obie podawały
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego