Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Fakt
Nr: 01.14 (11)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
mama, Marzena Mikołajczyk (19 l.), wykrwawiłaby się po porodzie na śmierć. Wezwane do krwawiącej pogotowie nie przyjechało, bo dyspozytorka uznała, że dziewczyna powinna sama przyjechać do szpitala!
Marzena przeżyła tylko dlatego, że zerwani z łóżka w środku nocy sąsiedzi swoim samochodem z małej wioski Michałowice (woj. łódzkie) zawieźli ją do odległego o około 10 km szpitala w Piotrkowie Trybunalskim. Tam przeprowadzono operację i transfuzję. - Gdy się ocknęłam, lekarz powiedział mi, że przywieziono mnie w ostatniej chwili - mówi blada jak śmierć Marzena.
Szczupła sympatyczna dziewczyna 2 stycznia w szpitalu przy Roosevelta w Piotrkowie urodziła synka. Niestety, lekarze zostawili jej resztki łożyska. Wróciła
mama, Marzena Mikołajczyk (19 l.), wykrwawiłaby się po porodzie na śmierć. Wezwane do krwawiącej pogotowie nie przyjechało, bo dyspozytorka uznała, że dziewczyna powinna sama przyjechać do szpitala!<br>Marzena przeżyła tylko dlatego, że zerwani z łóżka w środku nocy sąsiedzi swoim samochodem z małej wioski Michałowice (woj. łódzkie) zawieźli ją do odległego o około 10 km szpitala w Piotrkowie Trybunalskim. Tam przeprowadzono operację i transfuzję. &lt;q&gt;- Gdy się ocknęłam, lekarz powiedział mi, że przywieziono mnie w ostatniej chwili&lt;/&gt; - mówi blada jak śmierć Marzena.<br>Szczupła sympatyczna dziewczyna 2 stycznia w szpitalu przy Roosevelta w Piotrkowie urodziła synka. Niestety, lekarze zostawili jej resztki łożyska. Wróciła
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego