ciemnościach, nawet nie bardzo chciałem się wtedy przyglądać, bo towarzyszyły nam te dwa psy, i marzyłem, by szybko schronić się za progiem; więc dopiero teraz w jasnym, rannym świetle i pod nieobecność psów, zobaczyłem, że jest piętrowy, solidny, niewątpliwie zbudowany przed wojną i od tego czasu, przynajmniej z zewnątrz, nie odnawiany. Był w stanie, można powiedzieć, pośrednim między kwaterunkowymi ruinami, które widziałem na początku, a odrestaurowanymi willami kacyków, w najmniejszym stopniu nie zdewastowany, ale wyraźnie stary i w swej starości godny; spatynowany, ale nie retuszowany i, niby dumna matrona, odrzucający wątpliwe dobrodziejstwo operacji plastycznych.<br>- To jest, panie Witoldzie, moje od 1929