Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 47
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
Tłumaczyli, że bandyci zabiorą pieniądze i samochód. O akcji policyjnej nie ma mowy. Taką trzeba by przygotowywać długo. - Nie mogłam się wycofać. Policjanci byli nieubłagani. Rozumiem ich - znają swoją robotę.
Maria czekała na telefon. - Zadzwonił o 18-tej. Powiedział, że za półtorej godziny mam być w Krakowie. Mówiłam, że to odpada, że nie zdążę.

Gra na nerwy

W pięć osób wyruszyli z Zakopanego - Maria, jej mąż i trzech kolegów męża. Tuż przed miastem trzy osoby przesiadły się do taksówki. - Mieli nas nie spuszczać z oka. Za kierownicą siedział mój mąż. Zatrzymaliśmy się na parkingu za "Jubilatem". Dwie-trzy minuty później podjechał
Tłumaczyli, że bandyci zabiorą pieniądze i samochód. O akcji policyjnej nie ma mowy. Taką trzeba by przygotowywać długo. - Nie mogłam się wycofać. Policjanci byli nieubłagani. Rozumiem ich - znają swoją robotę.<br>Maria czekała na telefon. - Zadzwonił o 18-tej. Powiedział, że za półtorej godziny mam być w Krakowie. Mówiłam, że to odpada, że nie zdążę.<br><br>&lt;tit&gt;Gra na nerwy&lt;/&gt;<br><br>W pięć osób wyruszyli z Zakopanego - Maria, jej mąż i trzech kolegów męża. Tuż przed miastem trzy osoby przesiadły się do taksówki. - Mieli nas nie spuszczać z oka. Za kierownicą siedział mój mąż. Zatrzymaliśmy się na parkingu za "Jubilatem". Dwie-trzy minuty później podjechał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego