Dawida, patrząc na jego czarną sylwetkę. Czepiała się żelaznych klamer, schodziła coraz niżej.<br>Jej blada, siejąca perłowy blask twarz topniała w mroku coraz bardziej. Dawid zasunął okrągłą klapę włazu. Opadła z metalicznym szczękiem. "Jak wieko" - pomyślał i natychmiast zapragnął iść za nią, choć nigdy przedtem nie był w stanie przezwyciężyć odrazy, jaką napawała go czarna, cuchnąca gardziel kanału.<br>Nie można było zabrać ze sobą czterdziestu samozapalnych " litrowych butelek z benzyną. Jutro Gina powróci, przyprowadzi ze sobą Jankla i Stefana. Zabiorą butelki i pójdą na tamtą stronę. Być może, że przyprowadzi ze sobą oddział bojowy, zorganizują punkt oporu, ognisko walki, od którego