odchyloną górną wargą i obnażonymi zębami przypominała teraz wystraszone zwierzątko. Tak wyglądała zabita wiewiórka, którą Andrzej widział kiedyś w łazienkowskim parku. I taka Irena utkwiła mu w pamięci. Nie była to już kobieta, o której zdobycie niegdyś walczył, której pragnął, którą podziwiał. Jej przewlekłe cierpienia udręczyły go, wprawiły w stan odrętwienia, przestawał rozumieć następujące po sobie zdarzenia i fakty, poddawał się tępej bezmyślności. W chwili poprzedzającej agonię Ireny, kiedy morfina nie mogła już znieczulić jej cierpień, powiedział:<br>- Kochana, bądź jeszcze trochę cierpliwa... Już niedługo...<br>I wydawało mu się, że śmierć jest równoznaczna z ulgą, jakiej doznaje człowiek po dokonanym bolesnym zabiegu