apetytu. Z dymiących półmisków wyławiali coraz smakowitsze kęski. Tłuszcz ściekał po palcach i spływał po brodach. Stach objadł się jak w ruskie zaduszki, kiedy babuszki na mogiłach rozkładają na obrusie pierogi z serem, kaszą, kapustą i zgłodniałych raczą do upojenia. Tylko biesbarmak był smaczniejszy niż pierogi. Czknęło mu się potężnie, odruchowo zasłonił ręką usta i powiedział przepraszam, co pobudziło czabanów do wesołości. Uczta trwała. Nie spoczęli, póki na półmiskach nie pozostały same oblizane kosteczki. Stach wychylił chyba bukłak kumysu, w głowie mu szumiało. Zdawało mu się, że przesiąkł zapachem baraniny, nie pamiętał, aby tak się najadł od grodzieńskich czasów. Żałował, że