się ubrali, Henrysiu! - powiedział ojciec bez żalu, bo przede wszystkim bardzo lubił wszelkie uroczystości uliczne, a po wtóre, domyślał się, że po południu pootwierają sklepy. <br>Na rynku miasta odsłaniano pomnik wolności w obecności dygnitarzy, przybyłych ze stolicy, i miejscowych władz. Wojsko ciągnęło ulicami z muzyką i sztandarami, na których widok odsłaniały się wszystkie głowy. <br>Henrysia była w siódmym niebie. <br>- Widzisz, tatusiu, że i w mieście bywa czasem przyjemnie - mówiła czesząc się pośpiesznie w pokoju hotelowym. <br>Hotelik był malutki, jak zresztą wszystko w tym mieście. Ojciec i Henrysia z trudem zdołali dostać w nim ostatni wolny pokoik. Cały budynek zajęty był przez dygnitarzy