na wieś <br>- powiedziała w stronę okna.<br><br>- To lepiej, lepiej, nie wiadomo co do czego przyjdzie, <br>tam zawsze będzie co jeść.<br><br>- Może ma pani rację, w każdym razie <br>lecę do spółdzielni, póki jeszcze otwarta.<br><br>I nagle na spokojnym dotąd, leniwym podwórku <br>zaczął się ruch nagły jak w teatrze, kiedy skamieniałe <br>po odsłonięciu kurtyny postacie ożywają <br>w gorączkowej akcji.<br><br>Otwierały się okna, pojawiali się nowi ludzie, <br>co chwilę ktoś wychodził na balkon i wołał, jak <br>majtek, który pierwszy zobaczył ziemię.<br><br>- IDą, JUŻ IDą.<br><br>- NASI IDą. - Matka Marycha swym <br>potężnym głosem bez wysiłku przebiła wszystkich.<br><br>Studnię podwórka wypełnił zwarty śpiew wielu <br>tysięcy głosów, za