muszę odbiec nieco od wątpliwości, które mnie gnębią, przerwać swoje intelektualne tokowanie i wdać się w rozmowę bardziej bezpośrednią. Podszedłeś mnie z boku, zapytałeś znienacka, czy ta cała ekwilibrystyka umysłowa ma jakieś poważniejsze znaczenie, i zapewniasz, że jest raczej mało pożyteczna dla zdrowia, a nawet, przy pewnej przesadzie, zgubna. Że odsuwa od istnienia, czy też ponad istnienie wynosi. Na intelektualizm zrzucasz też odpowiedzialność za zbyt daleko posuniętą analizę człowieka w literaturze ostatnich dziesiątków lat, analizę, która, jak wiemy, zamiast człowieka pełniej ukazać, przyćmiła go i otoczyła mgłą niedomówień. Zapewniasz przy tym, że nie występujesz, jak to czynią świadomi czy też nieświadomi