Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
prawdziwych górach". Ale na odludziu. Stąd bieda. Słuchałem, mało się odzywając. Wkrótce zamilkł. Odwracał tylko od czasu do czasu głowę w moją stronę, tak jak w pociągu.
- Dobrze tu? Co? - pytał. - Oddycha się na koniec. - Rzeczywiście - przytakiwałem. - Kąpiel dla płuc! - O, jak pięknie pan to wyraził! Kąpiel dla płuc!
I odtąd co jakiś czas powtarzał to. W ten sposób przesiedzieliśmy ze dwie godziny. O siódmej poczęliśmy schodzić. Okazało się, że przed widowiskiem mamy jeszcze zjeść kolację. W jadalni trafiliśmy na moment wspólnej modlitwy przed posiłkiem. Potem ksiądz Piolanti wszystkim się zajął. Postawił przede mną blaszany talerz pełen makaronu pomieszanego z groszkiem
prawdziwych górach". Ale na odludziu. Stąd bieda. Słuchałem, mało się odzywając. Wkrótce zamilkł. Odwracał tylko od czasu do czasu głowę w moją stronę, tak jak w pociągu.<br>- Dobrze tu? Co? - pytał. - Oddycha się na koniec. - Rzeczywiście - przytakiwałem. - Kąpiel dla płuc! - O, jak pięknie pan to wyraził! Kąpiel dla płuc!<br>I odtąd co jakiś czas powtarzał to. W ten sposób przesiedzieliśmy ze dwie godziny. O siódmej poczęliśmy schodzić. Okazało się, że przed widowiskiem mamy jeszcze zjeść kolację. W jadalni trafiliśmy na moment wspólnej modlitwy przed posiłkiem. Potem ksiądz Piolanti wszystkim się zajął. Postawił przede mną blaszany talerz pełen makaronu pomieszanego z groszkiem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego