z matką, która zwykle zapraszała go na herbatę, pili w jej towarzystwie, gdy na chwilę wychodziła z pokoju, ich ręce spotykały się pod stołem i szybko wracały na swoje miejsce, gdy wchodziła. W końcu się żegnał, szedł do domu, zamykał w swoim pokoju i wspominał każdą chwilę, rozpamiętywał każde spojrzenie, odtwarzał każde dotknięcie, dopiero teraz mógł się nimi rozkoszować, przywoływał je kawałek po kawałku, cofał taśmę, powtarzał, aż docierały do niego w całej pełni. Prawdę mówiąc, wolał te chwile od samych spotkań, podczas których zbyt wiele przeżywał napięcia, by w pełni docenić to, co się dzieje, zbyt był niepewny następnego ruchu