za sobą na pożegnanie smugę akordów. Janka odejmuje ręce od klawiatury, przechyla się w krzesełku i wzdycha z ulgą. Słuchacze milkną chwilę, każdy boi się odpowiedzialności za pierwsze słowo, wreszcie pan Pociejak wstaje, podchodzi do pianina i patrzy na klawiaturę, jakby chcąc sprawdzić, czy to rzeczywiście tam się wszystko działo, odwraca się do mnie i kiwając głową mówi:<br>- To dopiero, panie! Co?<br>- Wzruszyła mnie pani - wołam zbywając się nagle wstydu i zrywając wszelkie hamulce - nie umiem ukryć tego, wzruszyła mnie pani.<br>Podążają za mną inne głosy, wyzwolone z chwilowej ciszy.<br>Janka śmieje się. Myślę, że chwilami swoim zachowaniem ogromnie mi kogoś przypomina