obandażowany ciasno nieboszczyk, nie mniej sztywny od desek trumny, w trzecią, prosto na leżącego na ziemi staruszka.<br>Zebrani wydali okrzyk grozy i zamarli z przerażenia: nikt nie śmiał się poruszyć. Kilka kobiet zasłoniło twarz dłońmi; ktoś zachichotał nerwowo. Nie wiadomo, jak długo by tak tkwili, przemienieni w słupy soli, bądź odwracając wzrok, bądź wpatrując się łapczywie w straszny widok, gdyby staruszek nagle się nie ocknął. On jeden nie zdawał sobie sprawy z tego, co się stało z trumną, bo od chwili gdy upadł, leżał twarzą do ziemi, porządnie ogłuszony. Teraz podniósł się niepewnie, zrzucając z siebie nieboszczyka - wciąż go nie zauważył - i