No, nic takiego - odparła niepewnym głosem. Tak jakby ogarnęły ją wątpliwości, czy telefonowanie do mnie w ogóle było właściwym posunięciem.<br>- W porządku, mów - zachęciłem ją.<br>Znów cisza.<br>- To może ja zatelefonuję jutro, a ty się zastanów - zaproponowałem. Przez lata nasze kontakty opierały się na moich telegramach do Kurkowa, bardzo rzadko odwrotnie. - Jestem teraz troszkę zajęty.<br>- Dobrze - powiedziała jakby z ulgą i usłyszałem stuknięcie odkładanej słuchawki. <br>Drugi raz Tola zadzwoniła po północy, na mój numer domowy, dokładnie w momencie, kiedy dotarłem do mieszkania z męczącego, źle nam rokującego spotkania z inwestorami. "No tak, chałupa im się spaliła", przeleciało mi przez głowę. "Znów