Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
niejasne przeczucie, że zna odpowiedź.
- Szyc.
- No tak, Szyc się uratował, ale ja chyba Hrehora widziałem we Wrzosowie w Wigilię.
- Nie mogłeś go widzieć, oni się przebijali przed Bożym Narodzeniem, w Wigilię Hrehor już nie żył, znowu ci się pokręciło, Janie. Chodźmy już.
Na schody przed główne drzwi wyskoczył fircykowaty oficerek z gołą głową, pod brodą bielał kołnierzyk. Niski, dodawał sobie wzrostu, wspinając się na palce. - Obywatele, szybciej zajmujcie miejsca, nie ma co mitrężyć, czas wchodzić do środka. I was, i nas czekają nowe zadania.
W salce gimnastycznej, biały orzeł bez korony, jakiś pogrubiony, nielotny, rubaszny, przykro zaskoczył. Coś podchodziło do
niejasne przeczucie, że zna odpowiedź.<br>- Szyc.<br>- No tak, Szyc się uratował, ale ja chyba Hrehora widziałem we Wrzosowie w Wigilię.<br>- Nie mogłeś go widzieć, oni się przebijali przed Bożym Narodzeniem, w Wigilię Hrehor już nie żył, znowu ci się pokręciło, Janie. Chodźmy już.<br>Na schody przed główne drzwi wyskoczył fircykowaty oficerek z gołą głową, pod brodą bielał kołnierzyk. Niski, dodawał sobie wzrostu, wspinając się na palce. - Obywatele, szybciej zajmujcie miejsca, nie ma co mitrężyć, czas wchodzić do środka. I was, i nas czekają nowe zadania.<br>W salce gimnastycznej, biały orzeł bez korony, jakiś pogrubiony, nielotny, rubaszny, przykro zaskoczył. Coś podchodziło do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego