Typ tekstu: Książka
Autor: Krystian Lupa
Tytuł: Podglądania
Rok: 2003
trzeba było po prostu słuchać. Pamiętam zimowe popołudnie. Była straszna ślizgawica, wiał mroźny wiatr. Przyjechaliśmy właśnie pociągiem do Jastrzębia. Szliśmy (wówczas - bo wtedy ciągle zmieniały się mody) torami, a potem schodziliśmy ze stromego, wysokiego nasypu

na ulicę. No - naprawdę było bardzo ślisko. Raz on się przewracał, raz ja. W końcu ogarnął nas jakiś szaleńczy śmiech. Śmialiśmy się, padaliśmy i wstawaliśmy, wzajemnie się podtrzymując, i znowu padaliśmy, śmiejąc się do rozpuku, do łez. Sytuacja stawała się jakaś absurdalna i beznadziejna - nie można było przestać, nie można było nie padać, nie można się było posuwać do przodu... no może to ustawiczne padanie posuwało
trzeba było po prostu słuchać. Pamiętam zimowe popołudnie. Była straszna ślizgawica, wiał mroźny wiatr. Przyjechaliśmy właśnie pociągiem do Jastrzębia. Szliśmy (wówczas - bo wtedy ciągle zmieniały się mody) torami, a potem schodziliśmy ze stromego, wysokiego nasypu<br> &lt;page nr=129&gt;<br> na ulicę. No - naprawdę było bardzo ślisko. Raz on się przewracał, raz ja. W końcu ogarnął nas jakiś szaleńczy śmiech. Śmialiśmy się, padaliśmy i wstawaliśmy, wzajemnie się podtrzymując, i znowu padaliśmy, śmiejąc się do rozpuku, do łez. Sytuacja stawała się jakaś absurdalna i beznadziejna - nie można było przestać, nie można było nie padać, nie można się było posuwać do przodu... no może to ustawiczne padanie posuwało
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego