myślałem o pisaniu nowej "spowiedzi dziecięcia wieku", jak to czynił sto lat temu z górą Musset, spowiedzi, która swoją gwałtownością i jakimś krzykiem bólu przewyższyłaby rachunki sumienia pozostawione przez tamtą romantyczną epokę. I sądzę, że nie zabrakłoby powodów do skarg i złorzeczeń na świat. Niechby czytelnik przyszłości ujrzał to i ogarnął: pierwsze moje wspomnienia z dzieciństwa, te długie szeregi wozów uchodźczych na zatłoczonych drogach, ryk gonionego bydła, łuny 1914 roku, październik rewolucyjny w Rosji i znowu rok dwudziesty na terenach walk, a potem to dojrzewanie w zaślepionym i nieprzytomnym lucidum intervallum pomiędzy wojnami, ten uniwersytet, na którym ślepi i nieświadomi ludzie