Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
posługiwałem mu, niosąc w procesji alejami parku jego mitrę, bo przezornie i przebiegle wymieniłem na nią ciężki złocony pastorał, który musiał w upale dźwigać Obi,
i to on, arcybiskup, udzielił mi sakramentu bierzmowania: kiedy dotykał palcami mojej twarzy, szepnąłem wybrane imię - Franciszek, a było to imię nie tylko mojego dziada, ojca mojego ojca, obywatela Czortkowa, rolnika i kupca w jednej osobie, ojca dziesięciorga dzieci, Franciszka Piotrowskiego, syna Dominika, a wnuka Macieja, lecz także naszego katechety, księdza Franciszka Tomasika, którego kochałem i podziwiałem jak własnego ojca (a nie wiedziałem o nim wtedy nawet tego, czy żyje),
i dlatego wyśliznąłem się z sypialni
posługiwałem mu, niosąc w procesji alejami parku jego mitrę, bo przezornie i przebiegle wymieniłem na nią ciężki złocony pastorał, który musiał w upale dźwigać Obi,<br>i to on, arcybiskup, udzielił mi sakramentu bierzmowania: kiedy dotykał palcami mojej twarzy, szepnąłem wybrane imię - Franciszek, a było to imię nie tylko mojego dziada, ojca mojego ojca, obywatela Czortkowa, rolnika i kupca w jednej osobie, ojca dziesięciorga dzieci, Franciszka Piotrowskiego, syna Dominika, a wnuka Macieja, lecz także naszego katechety, księdza Franciszka Tomasika, którego kochałem i podziwiałem jak własnego ojca (a nie wiedziałem o nim wtedy nawet tego, czy żyje),<br>i dlatego wyśliznąłem się z sypialni
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego