Że tego się żadną ich miarą... Że trzeba zrozumieć od nowa, no, wszystko? Ja im mogę co najwyżej opowiedzieć, jak prawie z lotniska, po przyjeździe, dzwoniłam do Vancouver do Kachy i pytam: - Jak? Stara, jak? - A Kacha z daleka, ale takim głosem, że zamarłam, mówi: -Sama zobaczysz. Wszystko u mnie okej. Roztyłam się jak stara pizda. Zadzwoń czasem, jak się urządzisz - i prawie zaraz brzdęk słuchawką. Nie mówiła już na mnie "Krzyś", mówiła, że kładzie aluminiowy siding na garażu, bo to praktyczne, zawsze lubiła narzędzia, zna się na tym, ale... Przecież to ja dzwoniłam! Ja! Ale okej - skoro nie ma miłości