się zadowoleni, pożegnałem z ulgą żonę jako starszą koleżankę biurową, przekazałem akta, teczki i kwitariusze i poszedłem ku memu przeznaczeniu.<br>W SBK wszystko potoczyło się inaczej i wydało mi się, że wreszcie dosiadłem galopującego konia powodzenia. Biuro nie było wielkie i mieściło się na trzecim piętrze potężnego gmachu, który właśnie okładano piaskowcem. Dyrektor nie miał w oczach nic z tej wrogości, co mój dawny kierownik.<br>- Cieszę się, że jesteście, kolego Piszczyk - powiedział ściskając mi energicznie rękę nad biurkiem, zawalonym papierami. - Mamy tu do spełnienia ważne zadanie w zakresie sprawozdawczości. Chciałbym, żebyście się zajęli właśnie tym odcinkiem. Mam nadzieję, że będę mógł