upałem, alkoholem - a ja mimo to chcę, straszliwie chcę wedrzeć się w nią, przebić się przez tę kępę czarnych włosów w głąb - nie wytrzymam tego napięcia, umrę.<br>A potem chwila ulgi i pustka, jakbym nie istniał. <br>Ona coś mówi, nic nie dociera, leżę z zamkniętymi oczami, wyrzucony na brzeg przez okropną burzę i teraz obmywany łagodną falą. <br>Obudził mnie jej chichot. Otwieram oczy. <br>- Ty, niemowa, co robisz jutro? - pyta zapinając sukienkę. <br>- Mam pociąg o dwunastej. <br>- Chcesz iść ze mną do kościoła, na spacer, na lody? Przyjdę po ciebie o dziewiątej. Pogadamy. Przyznaj się, miałeś już dziewczyny? <br>- Nieraz... - skłamałem. <br>- Pewnie dwa! Ile