całym ciele ogromny żar, który roztopił się w słabość, począłem tracić przytomność i ze strasznym krzykiem: - Polacy! - padłem na łóżko nieprzytomny.<br>Zbudziłem się otulony szczelnie kołdrą. Bolała mnie głowa. Zegarek wskazywał za pięć ósmą. Spóźnię się na <page nr=209> śniadanie. Pokój był już pusty, tylko Roullot stał przy oknie przed lustrem czegoś okropnie zadowolony i śpiewał:<br>Miałeś, chamie, złoty róg, Miałeś, chamie, czapkę z piór...<br>- Ach, obudziłeś się wreszcie. Już od pół godziny śpiewam ci nad uchem. Cha, cha, cha, chi, chi, chi. Szykuję ci siurpryzę. - Wyglądał nieprawdopodobnie błazeńsko. Cóż on znowu knuje? Miał na sobie sztuczkowe spodnie, granatową marynarkę i smokingowy kołnierzyk