Urwał Jarmuntowicz i długo, przenikliwie przyglądał się Kazimierzowi.<br>Aż dopiero po długiej chwili.<br>- Wiesz ty, Deczyński - ozwał się poufnie - dobrze ci jakoś z oczu patrzy, więc powinieneś być świadomy, co i jak... Cóż byś powiedział na to, że się u nas rewolucja szykuje przeciw moskiewskim tyranom, przeciw gwałcącemu konstytucję krajową okrutnikowi Konstantemu... ba! przeciw samemu imperatorowi!<br>- Wymówił te słowa powoli a dobitnie, choć niegłośno; nie spuszczał przy tym bystrego wzroku z twarzy Kazimierza.<br>Ten zaś milczał, zbierając myśli wobec tak niespodzianego a ważnego wyznania. - - Rewolucja?... Zgoła nie pojmował, co by to miało znaczyć tu, w Warszawie, podług słów Jarmuntowicza...<br><page nr=244> Niby że