znalazłem, było chłodno, ale na mnie biły poty. Od moich spoconych rąk wilgotniała jeszcze bardziej koperta, i tak już nie pierwszej świeżości. Ręce złożyłem na poręczach, palcami z całych sił ściskając lwie, hebanowe głowy. Służący stał sztywno opodal. Ja w swoim fotelu siedziałem również bez ruchu. Spoglądałem przed siebie, w olbrzymie okno, do połowy zasłonięte ciężkimi malinowymi portierami. Panowała cisza. W sali obok, do której drzwi były uchylone, również. Po kilku minutach zadźwięczał stamtąd delikatnie dzwonek. Zrozumiałem, że to na mnie. Zwróciłem spojrzenie w stronę służącego. Skinął głową.<br>Sala, do której wszedłem, była większa od poprzedniej. Zapełniały ją meble dopasowane do