oknem, z drzwiami prowadzącymi na tak zwane kuchenne schody dla służby. Służby nie było, schody zostały, wbiegałyśmy nimi z Janą z podwórka, aby było szybciej.<br>- Nie siedźcie za długo w parku - przestrzegała nas troskliwie matka Jany. - Listopad jest zdradliwym miesiącem, a Janeczka jest taka wrażliwa.<br>Obeszła swoją Janeczkę kilka razy, omal się o nią nie ocierając. Manipulowała zręcznie garnkami, równie zręcznie omijając córkę. Głos jej był taki jak zawsze, łagodny, nieco rozwlekły, a ruchy pozbawione nerwowości. Kiedyś jednak stanie się nerwowa, gdy płacz noworodka przedrze się do jej pobożnych uszu.<br>Wyszłyśmy. Siąpiła mżawka, z kuchennego okna na pewno można było dostrzec