on był na pozór łagodnym<br>pasterzem Dawidem, co to nawet słynnej procy przez zapomnienie nie ma<br>przy sobie - tamten zaś potężnym Goliatem, który co postawi stopę, to<br>rozgniata przeciwników...<br> Władysław Kargul nie szedł, tylko kroczył, nie mówił, tylko dudnił<br>jak listopadowy deszcz w zardzewiałej rynnie. Gdy wycierał nos, to<br>chustka omal nie pękała na pół. Weterynarz Jaskóła nie mógł się<br>nadziwić, jak taki niespotykanie spokojny w ruchach człowiek jednym<br>uderzeniem pięści powala na ziemię bukata. Gdy Kargul nie miał pod ręką<br>klucza ani obcęgów, potrafił zębami odkręcić mutrę przy sieczkarni, a<br>jak go nawet po tym wyczynie szczęki trochę bolały, wystarczyło