się boleśnie; tam gdzie skupia się cała gęstość trująca powietrza i gdzie nie dochodzi już ciepło fermentujących w kotle centralnego ogrzewania źdźbeł trawy; tam gdzie stare, milionoletnie mury rozpalają się od dnia rozkwitającego w nieznanym i tajemniczym Nazewnątrz i ziębną od nocy pożerającej dzień; w najpotworniejszych korytarzach, przez których ściany omal nie słyszy się nienawistnego brzęczenia <orig>apidarum</>, składających miód w zewnętrznych szczelinach murów; w zakamarkach, których kąt każdy straszy ukazującym się nagle stąd czy stamtąd rozchybotanym powiewem, który nieraz, wydaje się, przynosi ze sobą przeraźliwe, bezkształtne sylwety zapachu <orig>formicae</>; w tej, jednym słowem, Pokrywie Świata, w której ani jedna z sześciu