Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Doktor Twardowski
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1978
studentów uniwersytetu, ale i tak bez dukatów wielmożnego Hińczy z Rogowa nic by z tego nie wyszło.
Potem przez wiele lat Szpitalna śmierdziała bólem, zepsutą krwią, modlitwami za konających.
A ja dziś mam dość wszelkich chorób, szpitali, cyrulików, lekarzy i cierpienia.
Uciekam ze Szpitalnej w opustoszałą zieleń plant i w opętane pierwszym słońcem ptasie muzykowanie.
Skręcam ku Wawelowi.
Wabi mnie wyróżniający się z niezbornego jazgotu głos solisty: wielka klasa, czyste gardło, jakże bogata wyobraźnia!
Odnajduję go wzrokiem na szczycie wiekowego klonu wprost naprzeciw wylotu ulicy Sebastiana.
Ptak głosi swoją obecność, obśpiewuje granice samczego terytorium.
Kos! Śpiewak w szczytowym rozkwicie wieku i
studentów uniwersytetu, ale i tak bez dukatów wielmożnego Hińczy z Rogowa nic by z tego nie wyszło.<br>Potem przez wiele lat Szpitalna śmierdziała bólem, zepsutą krwią, modlitwami za konających.<br>A ja dziś mam dość wszelkich chorób, szpitali, cyrulików, lekarzy i cierpienia.<br>Uciekam ze Szpitalnej w opustoszałą zieleń plant i w opętane pierwszym słońcem ptasie muzykowanie.<br>Skręcam ku Wawelowi.<br>Wabi mnie wyróżniający się z niezbornego jazgotu głos solisty: wielka klasa, czyste gardło, jakże bogata wyobraźnia!<br>Odnajduję go wzrokiem na szczycie wiekowego klonu wprost naprzeciw wylotu ulicy Sebastiana.<br>Ptak głosi swoją obecność, obśpiewuje granice samczego terytorium.<br>Kos! Śpiewak w szczytowym rozkwicie wieku i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego