po brzegi uciekającym spod kół kruchym śladem, świadczącym na krótko, że tędy wiodła nasza droga, nasz szlak, przez tę wezbraną jeszcze tak niedawno, wzburzoną, obrzmiałą od nadmiaru piaszczystą bezkresną pustkę,<br>a my wróciliśmy znów do rozmowy, najpierw tylko my trzej, ale wkrótce przyłączyły się inne głosy, odezwał się także nasz opiekun, pan Henryk Hadała, który mówił, że większą część drogi lądowej mamy już za sobą, że jak tylko znajdziemy się w Kairze - a na pewno zostaniemy tam dłużej niż kilka dni - to przed nami będzie już jedynie podróż morska, bo ze stolicy Egiptu do Port Saidu to już taki dłuższy spacer