Juliusz German, lwowski pisarz i tłumacz, wspomina incydent w rzymskiej restauracji hotelowej, do której poeta przyszedł na obiad z przyjacielem, pisarzem Jerzym Żuławskim: <q>O kilka stolików od nich usadowiło się dość liczne towarzystwo Niemców, opasłych okularników, świecących się od potu, rozpanoszonych w nadętej bucie, najbezczelniej i najgłupiej pewnych siebie. Usłyszawszy opodal polską mowę, zaczęli ordynarnie i grubiańsko wyśmiewać się z Polaków - Ťnarodu wiecznych niewolnikówť. Kasprowicz poczerwieniał z pasji, brwi zsunęły mu się groźnie, skupił się w sobie, nagle chwycił w obie dłonie ciężki blat marmurowy pokrywający stolik i cisnął go z rozmachem w stronę Niemców. Szczęśliwym (albo i nieszczęśliwym) trafem żaden