Barańczak trudzi się nad błędami słownikowymi, ale o resztę, w której te błędy ekstrapoluje na samą istotę rzeczy - na prawo poety do projektowania sensu i obrazu tłumaczonego, wedle swego widzenia. Czy skuteczny jest przyjęty w tym celu brutalny aparat krytyki negatywnej, nie dążącej do dyskusji z racjami, a do zdyskredytowania oponenta - przyszłość pokaże. Rośnie nowe pokolenie poetów, wielu z nich wreszcie mówiących językami, może więc Polska znów stanie się normalnym krajem, w którym kursuje masa tłumaczeń, wciąż nowe powstają i jak w Paryżu czy Londynie, nie urządza się przeciw nim ekspedycji karnej, na całą stronę najważniejszego tygodnika dla intelektualistów. Że niegdyś