zwymiotował.<br>Kiedy, kaszląc i plując, podniósł głowę, zobaczył, że wszyscy oprócz niego wciąż wiją się z bólu na więziennym klepisku. Widocznie, mając twarz wepchniętą w błoto i słomę, łyknął mniej trującego dymu. Ten haust świeżego powietrza teraz dawał mu przewagę. Przewagę, którą zaraz mógł stracić. Chwiejnym krokiem ruszył ku swoim oprawcom. Pierwszego, który właśnie wstawał z ziemi, chwycił za gardło. Zdławił chrapliwy oddech, zdusił mocnym uściskiem szarpiącą się głowę. Nogi mężczyzny trzepnęły o ziemię, ręce próbowały odepchnąć Magwera. Na próżno, wciąż wypełniający płuca dym odebrał mięśniom siłę. Po chwili Magwer poczuł, że ściska trupa.<br><gap reason="sampling"><br>*<br>Magwer niewiele pamiętał z tego, co wydarzyło