Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Cieślik
Tytuł: Śmieszni kochankowie
Rok: 2004
ale tak cicho, że sam ledwie słyszałem swoje słowa. Wtedy dopiero mnie zauważyła. Niech pan wejdzie. Pan tam stał pod oknem, prawda? Kiwnąłem głową. Niewiele brakowało, żebym przez tego drania zrobiła panu krzywdę. A tak tylko trzeba będzie oszklić. Zrobi pan to dla mnie? Znowu kiwnąłem głową, chociaż nigdy nie oprawiałem okien. Z pana, panie Antoni, porządny człowiek i uczynny. Nie powinnam się zadawać z takimi jak on, tylko z takimi jak pan. Nerwowo zapaliła papierosa. To może jutro pan przyjdzie, bo dzisiaj nie mam już ochoty na męskie towarzystwo. Uśmiechnęła się. Teraz wychodzę, to do widzenia.
Poszedłem do znajomego szklarza
ale tak cicho, że sam ledwie słyszałem swoje słowa. Wtedy dopiero mnie zauważyła. Niech pan wejdzie. Pan tam stał pod oknem, prawda? Kiwnąłem głową. Niewiele brakowało, żebym przez tego drania zrobiła panu krzywdę. A tak tylko trzeba będzie oszklić. Zrobi pan to dla mnie? Znowu kiwnąłem głową, chociaż nigdy nie oprawiałem okien. Z pana, panie Antoni, porządny człowiek i uczynny. Nie powinnam się zadawać z takimi jak on, tylko z takimi jak pan. Nerwowo zapaliła papierosa. To może jutro pan przyjdzie, bo dzisiaj nie mam już ochoty na męskie towarzystwo. Uśmiechnęła się. Teraz wychodzę, to do widzenia.<br>Poszedłem do znajomego szklarza
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego