Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
nadenerwowałem, ale to nie powód, by otwierać aptekę. Przyszło, to i przejdzie. Jutro będę OK.
Mijamy się z kilkoma statkami, idą tak jak my do Ameryki Północnej. Frisco albo Kanada, może nawet Alaska. Będziemy szli wciąż razem, mniej więcej do 40, może nawet 45N. Potem statki pójdą wyżej, trzymając się ortodromy - ja zaś idąc nieco niżej, drogą dłuższą, ale szybszą, podążać będę na wschód trzymając się któregoś z równoleżników. Im lepsze warunki, tym bardziej w górę. Im więcej sztormów, wiatrów zimnych i deszczów, tym bardziej w dół ku południowi.
Przed zapadnięciem zmroku jestem tuż pod półwyspem Nojima Saki. W zachodzącym słońcu
nadenerwowałem, ale to nie powód, by otwierać aptekę. Przyszło, to i przejdzie. Jutro będę OK.<br> Mijamy się z kilkoma statkami, idą tak jak my do Ameryki Północnej. Frisco albo Kanada, może nawet Alaska. Będziemy szli wciąż razem, mniej więcej do 40, może nawet 45N. Potem statki pójdą wyżej, trzymając się ortodromy - ja zaś idąc nieco niżej, drogą dłuższą, ale szybszą, podążać będę na wschód trzymając się któregoś z równoleżników. Im lepsze warunki, tym bardziej w górę. Im więcej sztormów, wiatrów zimnych i deszczów, tym bardziej w dół ku południowi.<br> Przed zapadnięciem zmroku jestem tuż pod półwyspem Nojima Saki. W zachodzącym słońcu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego