czym przypominał londyńskiego albo wiedeńskiego fiakra.<br>- Panie Janie, panie Jassmont - zaczął Boczkowski speszony i spocony. <br>- Tak, słucham pana, szefie - Jassmont wyprostował się.<br>- Cóż, powstała pewna bardzo delikatna kwestia, że też na mnie wypadło, czy ja jestem dyplomata, jakiś minister Beck albo wiceminister Szembek? No, drogi panie Janie, niech pan sam osądzi.<br>Jassmont kurtuazyjnie milczał. Boczkowski wstał. Co on usiłuje mi tak rozpaczliwie powiedzieć - pomyślał Jassmont. A głośno zapytał: - Czy ma pan, szefie, jakieś zastrzeżenia do mojej osoby?<br>- Zastrzeżenia to za mocne słowo, ale uwagi, tak, o, na ten przykład powiem wprost, panie Janie, ten krawat. Fularowy krawat, pan wie, co to