się to przeciw mnie, że zachodzi jakaś nielojalność i lekceważenie. Zasnąć nie mogłem wieczorem, przyznam się. A potem już Janka i Suzanne były nierozłączne, można je było spotkać to na korytarzu, to na podwórku, śmiały się lub mówiły poważnie, coś sobie zwierzały, ukazywały swoje życie, odsłaniały oblicze, a ja jak osioł chodziłem po korytarzach z rudą Alzatką. Czasem też można było ujrzeć dwie nowe przyjaciółki w alkowie przy książkach, które Janka czytała Suzanne. Te książki to nie było nic innego, jak moi trzej wieszcze. Razu pewnego bowiem Janka podeszła do mnie i powiedziała:<br><page nr=172> - Chciałam prosić, żeby mi pan pożyczył swoich trzech