Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Doktor Twardowski
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1978
Co pewien czas osacza mnie senność. Sen bez zmór, bez koszmarów, ale budzę się w rozpaczy.
Zaczynam marzyć o ucieczce w ziemię, bo gliniany kopczyk tak czy tak czeka na swoją godzinę - i już uśmiechnięty lekkomyślny: - Nie stać mnie jednak na ucieczkę, choć bardzo wygodne i zachęcające są drzwi mego ósmego piętra.
Tak, szanow ny! Noszę podejrzane nazwisko.
Czają się wokół mnie mroki, inkuby i sukuby! Słyszę czarne stąpania i szept nietoperzy.
- Spróbuj odczynić uroki! - Właśnie próbuję: wódą! Wódeczką, żytkiem, koniaczkiem.
Przyglądam się chłopcu: w tych opuchniętych jeszcze rysach zaczyna się już odradzać powszednia, urodziwa twarz doktora Twardowskiego.
Należy s prawdzić
Co pewien czas osacza mnie senność. Sen bez zmór, bez koszmarów, ale budzę się w rozpaczy.<br>Zaczynam marzyć o ucieczce w ziemię, bo gliniany kopczyk tak czy tak czeka na swoją godzinę - i już uśmiechnięty lekkomyślny: - Nie stać mnie jednak na ucieczkę, choć bardzo wygodne i zachęcające są drzwi mego ósmego piętra.<br>Tak, szanow ny! Noszę podejrzane nazwisko.<br>Czają się wokół mnie mroki, inkuby i sukuby! Słyszę czarne stąpania i szept nietoperzy.<br>- Spróbuj odczynić uroki! - Właśnie próbuję: wódą! Wódeczką, żytkiem, koniaczkiem.<br>Przyglądam się chłopcu: w tych opuchniętych jeszcze rysach zaczyna się już odradzać powszednia, urodziwa twarz doktora Twardowskiego.<br>Należy s prawdzić
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego