uniesionymi do góry przednimi łapami. Krowy widać poczuły obecność ludzi, gdyż Batraczka odezwała się głębokim, żałosnym basem. Ułożono Polka z powrotem do łóżka, zdjęto z niego świąteczną koszulę Dziadzi. Leciał z rąk, oddychał z trudem, zmęczony drogą, wizytą u znachora i ciężkim dniem upalnym. Krzątaninie wokół chorego przyglądał się milczący, osowiały Kajaki, który usiadł na klęczniku koło lustra. Gdzieś u sąsiadów grał śpiesznie patefon, wokół domu w gęstych trawach szalały pasikoniki, a ze ścian wyciekał na podłogę pokoju coraz gęstszy mrok, pachnący rozgrzanym drzewem i mchem.<br>- Wiesz, co się stało? - spytał Kajaki. W jego głosie była jakaś groza, pełen lęku szacunek