Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
portu drzewo, wosk, miód i zboże niosła. Zmęczą się. Na brzegu usiądą i będą powtarzać, że "taka pięęęękna". Dlatego skarpetki zdejmą i stopy po kostki zanurzą... "Brrr - mówią. - Myślałem, że ta woda jednak cieplejsza". - I skarpetki ubiorą. Do restauracji pójdą. "Turystycznego karpia" zamówią.
Hans niby się zaśmiał, ale namarszczony. Dopił ostatki słodkiej kawy i już chciał odpowiedzieć, ale gospodyni:
- Pan profesor pozwoli, że... bo jeszcze jest... - I filiżankę mu napełnia, i o swojej nie zapomina.
- Przepraszam, że przerwałam.
- Nic, nic... Zaśmiałem się, bo mnie pani pochopnie do turystów zaliczyła... Ja nóg nie moczę w Historii... ja raczej nad jeziorem staję, patrzę
portu drzewo, wosk, miód i zboże niosła. Zmęczą się. Na brzegu usiądą i będą powtarzać, że "taka pięęęękna". Dlatego skarpetki zdejmą i stopy po kostki zanurzą... "Brrr - mówią. - Myślałem, że ta woda jednak cieplejsza". - I skarpetki ubiorą. Do restauracji pójdą. "Turystycznego karpia" zamówią. <br>Hans niby się zaśmiał, ale namarszczony. Dopił ostatki słodkiej kawy i już chciał odpowiedzieć, ale gospodyni: <br>- Pan profesor pozwoli, że... bo jeszcze jest... - I filiżankę mu napełnia, i o swojej nie zapomina. <br>- Przepraszam, że przerwałam. <br>- Nic, nic... Zaśmiałem się, bo mnie pani pochopnie do turystów zaliczyła... Ja nóg nie moczę w Historii... ja raczej nad jeziorem staję, patrzę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego