mówiąc, mimo tych wszystkich radosnych kurew, które szturmują moją głowę, wiem, że projekt wyciągnie mnie ku wyżynom, uduchowi i już za parę dni przeanieli. Próbuję wznieść swój umysł ku najwspanialszym przeżyciom, ale dochodzę tylko do wspomnienia tej mistyki, która udziela się przy imprezach na żywo. Przekaz live, odliczanie idzie na ostro, w wozie transmisyjnym widzisz, że na antenie zaczyna się blok sponsorsko-reklamowy poprzedzający koncert, ostatni kolesie z ekipy technicznej pochyleni, jakby znajdowali się pod obstrzałem na linii frontu, przebiegają prawie na czworakach przez scenę, poprawiasz na głowie słuchawki z mikrofonem, poklepujesz realizatora i startujesz czołówkę. Zaczyna się: w kompletnej ciemności